Ola Bochnak opowiada o tym jak było na wycieczce....
Nasza wycieczka rozpoczęła się w środę 4 czerwca.
O 4:50 wszyscy z Maniów i Huby mieli czekać przy hali. Rzecz jasna, niektórzy się spóźnili.
Podróż nie zaczęła się dla wszystkich zbyt dobrze. Krystian musiał wrócić do domu i przebrać bluzę zespołu ,,Ganja Mafia". Nie był zachwycony, ale dostosował się do prośby. Gdy wszyscy już byli przy hali, przyjechał autobus. Miałam dobre miejsce wśród najlepszych kolegów i koleżanek. Zapowiadało się świetnie, lecz ku naszemu zaskoczeniu pani Plewa wpadła na pewien pomysł, a mianowicie usiadła na przedostatnim miejscu przed ,,rozrabiakami" z 3 c. Ich miny były bezcenne. Podróż nie była zła. Większość z nas była ospała, ale chłopcy skutecznie odganiali sen puszczając muzykę. W połowie podróży pani Dorota dała im szansę i przeniosła się do przodu. Można powiedzieć, że odetchnęliśmy z ulgą (bez obrazy dla naszej wspaniałej wychowawczyni).
W końcu dojechaliśmy do schroniska. Na wstępnie pojawił się problem- otóż zostały zaprowadzone zmiany w pokojach. Po małej kłótni wszystko wróciło do normy. Pokoje bardzo nam się podobały. Zostawiliśmy walizki i poszliśmy zwiedzać Gniezno. Zobaczyliśmy wspaniałą katedrę i piękne miasto. Byliśmy zachwyceni jego urokiem. Po kolacji, która była nawet zjadliwa, przebraliśmy się i powinniśmy iść spać, ale jakoś tak niezbyt nam to wyszło. Graliśmy w świetne gry i dużo się przy tym pośmialiśmy. Rzecz jasna, po ciszy nocnej była interwencja wychowawczyni w naszym pokoju. Podobno rozrabiałyśmy więcej niż chłopcy, oj tam... Nie obyło się też bez nocnych żartów. Gdy Julia wyszła do łazienki, wszystkie koce i poduszki wrzuciłyśmy jej do jednej poszwy. Uśmiałyśmy się do łez. Spało się bardzo dobrze. Niestety o 4:50 spadłam z łóżka i mój sen się skończył.
Po śniadaniu pojechaliśmy do Biskupina. Bardzo spodobały się nam tamtejsze osady i grody z czasów Mieszka I, dowiedzieliśmy się także wiele o historii rodu Piastów. Jedynym minusem były niskie wejścia do domków. Każdy powyżej 170 cm musiał uważać na głowę. W Biskupinie kupiliśmy wiele ładnych pamiątek, tudzież toporków i mieczy. Świetnie się bawiliśmy strzelając z łuku i lepiąc naczynia z gliny. Z Biskupina pojechaliśmy kolejką do Wenecji, wdychając przy tym niezbyt przyjemne zapachy rzepaku i gospodarstw. Z Wenecji pojechaliśmy do Ostrowa Lednickiego i stamtąd przepłynęliśmy na wyspę. Było świetnie, zwłaszcza, gdy na promie chłopcy przedstawiali sceny z filmu ,,Titanic". Z Ostrowa pojechaliśmy zobaczyć ogromną rybę, symbol chrześcijaństwa. Wywarła na nas duże wrażenie, ale bardziej byliśmy zaskoczeni ilością przenośnych toalet. Po ci ich aż tyle? Następnie wróciliśmy do schroniska. Wieczorem świetnie się bawiliśmy. Nawet nasze panie opiekunki wydłużyły nam czas, który mogłyśmy spędzić w innych pokojach. Druga noc była jeszcze lepsza niż pierwsza.
Kolejnego dnia mieliśmy wracać do domu, ale najpierw zwiedziliśmy Poznań. Było wspaniale. Akurat odbywały się dni francuskie. Wszystko wyglądało i pachniało pysznie, ale ceny były kosmiczne. 6 zł za gałkę lodów to zdzierstwo! Oczywiście, największą atrakcją były stukające się koziołki. Potem pojechaliśmy do zamku w Kórniku. Jego wystrój był bardzo ładny, ale największą frajdę sprawiły nam buty ochronne, które były bardzo śliskie. Oczywiście, Marcin Knapczyk zaliczył glebę, ale i wykonał świetny zjazd ze schodów. Potem była jedna z najlepszych atrakcji wycieczki, a mianowicie McDonalds. I długi powrót do domu. W autobusie świetni się bawiliśmy. Ja, niestety, miałam przykry wypadek- wylałam na siebie butelkę coli. Na szczęście Karolina mi pomogła. Mieliśmy także ciekawy postój- musieliśmy załatwić nasze potrzeby w lesie. Nie powiem, ciekawe doświadczenie, ale niezbyt przyjemne. w końcu o 01:00 dojechaliśmy do Maniów. Co za ulga. Jednakże muszę przyznać, że wycieczka była świetna. Będzie mi brakowało moich znajomych i naszych wygłupów, o których lepiej nie pisać publicznie.
04.06-06.06 - Te dni przejdą do historii.
Aleksandra Bochnak 3 c